• Strona główna
  • W czym możemy pomóc?
  • O nas
  • Wiadomości
  • Formularz zamówienia
  • Porady dr Wiery
  • O nas

    Dwadzieścia lat temu skończyła na Łotwie medycynę. Przez wiele lat pracowała w szpitalu na oddziale zakaśnym. Zainteresowała się medycyną naturalną, gdy szef wysłał ją na szkolenie poświęcone metodom niekonwencjonalnym. Akupunktury uczyła się w Pekinie. Potem pojechała na se­minarium poświęcone irydologii. Ta stara metoda diagnozowania z tęczówki oka przetrwała trzy tysiące lat.
    Znana była lekarzom faraonów, stosowali ją Hipokrates, Pitagoras i Paracelsus. Współcześnie zaczęli weryfikować jej przydatność dla medycyny jako pierwsi Amerykanie i Rosjanie.
    Wiera Chmielewska, łotewska lekarka polskiego pochodzenia, zaczęła badać tę metodę. -
    Irydologia jest jednym z rodzajów refleksodiagnostyki - tłumaczy. -  Szeroko rozumiana refleksodiagnostyka jest nauką, która pozwala na interpretację pracy każdego narządu.
    Wierę zafascynowała ona tak bardzo, że poświęciła jej kilka lat życia.
    Zestawiała wyniki badań kilku szkół irydologicznych, porównując je z testami medycyny konwencjonalnej (m.in. badaniami tomograficznymi). Opublikowała na ten temat kilka prac naukowych.
     
    Południki na ciele
     
    Na irydologii się nie skończyło. Zdaniem Wiery, daje ona tylko ogólny pogląd na stan zdrowia pacjenta. W. Chmielewska zainteresowała się refleksoterapią propagowaną przez niemieckiego uczonego, prof. Volla. Jest ona bliska metodom chińskiej medycyny naturalnej, m.in. akupunktury, która opiera się o koncepcję  sieci tzw. południków i punktów na ciele, odpowiadajšcych poszczególnym narządom.
    Prof. Voll (który znalazł jeszcze 8 dodatkowych południków) uznał, że każdemu południkowi odpowiadają  punkty na ciele m.in. rękach, nogach, uszach, głowie. Na początku lat 90. Wiera zaczęła stosować metody Volla w swojej praktyce.
    Skłoniła się ku metodom medycyny naturalnej, bo nie satysfakcjonowało jej leczenie metodami medycyny, której nauczyła się na studiach. - Przychodził do mnie pacjent z nadciśnieniem.
    Dawałam mu stosowne tabletki, ale wiedziałam, że jest na nie skazany przez resztę życia,
    choć dają tylko częściową poprawę stanu zdrowia. Chciałam nie tylko leczyć, ale wyleczyć. -
    - Na Łotwie diagnostykę Volla stosuje się dość szeroko ­opowiada - także w medycynie konwencjonalnej. Do odczytów aparatu dostosowano zestawy leków (antybiotyków, sulfonamidów, leków homeopatycznych), tak że można zalecić lek, nie robiąc nawet posiewu, bo diagnoza vollowska jest tak precyzyjna.
     
    Kraj przodków
     
    Osiemnaście lat temu Wiera przyjechała na stałe do Polski. - Kocham Polskę ­mówi - czuję się tu doskonale.  To kraj mojego ojca, moich dziadków, teraz i mój (otrzymała polskie obywatelstwo). Zamieszkała w Bełchatowie. Otworzyła tu gabinet medycyny niekonwencjonalnej. Nie praktykuje jako lekarz.  Leczy metodami naturalnymi, stosując refleksoterapię, homeopatię i dieto terapię.
    Po badaniu irydołogicznym Wiera za pomocą aparatu Volla bada biopotencjalne impulsy każdego ważnego punktu na ciele, dzięki czemu jest w stanie stworzyć obraz bioanatomicznej budowy pacjenta oraz dokładnie określić, jakie zmiany zachodzą w jego narządach na poziomie molekularnym, funkcjonalnym; może też powiedzieć, czy doszło już do zwyrodnień organicznych.
    Nie spieszy się.
    Na pierwsze badanie poświęca co najmniej półtorej godziny.
    Dzięki zastosowanym metodom leczy całego człowieka, a nie wybrane sfery.

    Zdrowie wymaga wyrzeczeń

    Żródłem naszych chorób jest wiele czynników. Wiera zwraca uwagę m.in. na nieodpowiedniš dietę. -  Mogę dokładnie określić, jakich potraw nie toleruje trzustka mojego pacjenta - twierdzi. 
    Jeśli jemy potrawy, które trzustka enzymatyczne słabo trawi, powstają toksyny, które szkodzą wątrobie.
    Gdy wątroba nie radzi sobie, dochodzi do uszkodzenia nerek, a jak nerki szwankują, to ma wpływ na układ limfatyczny,
    on zaś istnieje wszędzie. Węzły chłonne niszczš toksyny i byłyby w stanie poradzić sobie z nimi,
    gdyby ludzie nie pili tak dużo mleczka, nie jedli szyneczki, kanapek, a zastąpili je żywym jedzeniem.
    Chmielewska wymaga od swoich pacjentów wysłuchania dwugodzinnego wykładu,
    podczas którego przed­stawia prawdziwe przyczyny chorób, jakie potrawy je prowokują, co pomaga im zapobiegać,
    co to jest martwe jedzenie, a co żywe, jak należy sobą łączyć produkty, a czego unikać.
    - Kto traktuje żołądek jak torbę na śmieci, ten popełnia wielki błąd - tłumaczy.
    Żołądek to wielki zakład technologiczny, jeśli źle łączymy pokarmy, produkujemy toksyny, które idą do krwi,
    a przez nią do układu limfatycznego. Na krytyczny poziom toksyn nasz mózg odpowiada na cztery sposoby.
    Zaczynają się procesy bakteryjne (bo ktoś te toksyny musi zjeść"), alergie (bo ktoś musi te toksyny "spalić"),
    albo zwyrodnienia (wrzody, zrosty, kamienie). Ostatecznie jest to nowotwór (toksyn jest tak wiele, że nic ich nie zlikwiduje, rak zaś się nimi "żywi").
     
    My i kosmos
     
    Wiera podczas wykładu mówi także o biomagnetycznych potencjałach płynących z kosmosu, które wpływają na nasze zdrowie. Układ para sympatyczny reaguje na energie występujące wokół nas. Przecież nawet nasze myśli to energia.
    Ludzie zwracają uwagę na procesy wewnętrzne, a energie zewnętrzne (także płynące od innych ludzi) uderzają w nich cały czas i mają niebagatelny wpływ na życie.
    Np. zwyrodnienia kręgosłupa szyjnego są odzwierciedleniem stosunków łączących nas z życiowym partnerem, dzieckiem lub wspólnikiem. Jeśli w relacjach z bliskimi jesteś szczęśliwy, to takich problemów nie będzie.
    W.Chmielewska nie narzeka na brak pracy.
    Jej metody zyskały sobie zwolenników wśród mieszkańców Bełchatowa i wielu osób z całego kraju. Ma nawet pacjentów z Niemiec i Australii. Nie znaczy to, że każdego wyleczyła.
    Nie wszyscy gotowi są do wyrzeczeń, samo ograniczeń dietetycznych.
    Podleczą się, a potem znów źle się odżywiają i prowadzą niezdrowy tryb życia.
    Wówczas cała terapia bierze w łeb. Udało się jej jednak pomóc wielu zdeterminowanym osobom.
    Za największy sukces uważa wyleczenie kobiety z nowotworem jelita grubego, której dawano najwyżej dwa lata życia,  jeśli podda się chemioterapii. Chmielewska wyleczyła ją homeopatią i dieto terapią. Nowotwór się cofnął.
    Nie dba o reklamę, nie udziela wywiadów, nie zabiega o rozgłos. - Nie traktuję mojej pracy jako biznesu - komentuje Wiera Chmielewska: - Przyjmuję co dzień tylko kilka osób, bo diagnoza wymaga dużo czasu.
    Satysfakcję daje mi zdrowie ludzi, którzy mi zawierzyli.
    To jest sens mojego życia, to moje przeznaczenie.

    Artykuł z "Dziennika Łódzkiego" autor: Agnieszka Ostapowicz